Connect with us
img

Super News

Czarne chmury nad polskim złotym

Czarne chmury nad polskim złotym

WIADOMOŚCI FINANSOWE

Czarne chmury nad polskim złotym

[ad_1]

Po słabym roku ubiegłym pierwszy
kwartał nie poprawił notowań złotego. Pod koniec marca indeks złotego znalazł
się w newralgicznym miejscu, z którego polska waluta narażona jest na dalsze
spadki.

Analitycy, ekonomiści i komentatorzy
zwykle patrzą na siłę złotego przez pryzmat kursu EUR/PLN. A ten od sierpnia
2018 roku jest wybitnie stabilny i przy
niskiej zmienności waha się w przedziale od 4,25 zł do 4,35 zł. Stąd też najczęściej
spotykany wniosek jest taki, że kurs złotego jest stabilny. Tym bardziej, że
przecież mówimy o euro, czyli walucie
naszych najważniejszych partnerów handlowych.

Niestety, w tej krótkiej analizie
uwadze umyka jeden bardzo ważny fakt: notowania samego euro względem pozostałych
głównych walut znalazły się w pobliżu dwuletnich minimów. W ciągu ostatniego
roku euro straciło ponad 8% względem dolara amerykańskiego i prawie 5% wobec
franka szwajcarskiego oraz ponad 4% względem jena japońskiego. Wspólnotowa
waluta osłabiła się nawet (o 2,1%) w stosunku do targanego brexitowymi
perypetiami funta.

Zatem dopiero gdy odejdziemy od
pary euro-złoty, zobaczymy prawdziwą siłę polskiej waluty. A raczej jej brak.
Od kwietnia 2018 roku kurs dolara wzrósł z 3,35 zł do 3,85 zł w lutym i marcu (i
3,81 zł na początku kwietnia). Podobnie było z frankiem szwajcarskim, który
obecnie kosztuje ponad 3,82 zł, a jeszcze niespełna rok temu można go było
kupić za mniej niż 3,50 zł. Tylko od początku 2019 roku funt brytyjski podrożał
z 4,75 zł do przeszło 5,00 zł.

Dlatego uważam, że lepszą
ilustracją mocy polskiej waluty jest indeks złotego. Czyli wskaźnik wyliczany
na podstawie równych udziałów kursów CHF/PLN, EUR/PLN, GBP/PLN i USD/PLN w taki sposób, że
wzrost tego indeksu sygnalizuje umocnienie złotego, a spadek – osłabienie. W
ciągu ostatnich 12 miesięcy indeks złotego obniżył się o 1,5%. Niby niewiele,
ale to wystarczyło, aby znalazł się na najniższym poziomie od lata 2017. Co
więcej, indeks złotego znalazł się blisko historycznych dołków z 2016 roku. Wystarczy
do tego spadek o ok. 1,75%.

Na przełomie marca i kwietnia
indeks złotego dotarł do dolnego ograniczenia formacji trójkąta rysowanego od
blisko roku. Stwarza to ryzyko wybicia dołem, co na gruncie analizy technicznej
otwierałoby drogę do dalszych spadków i potencjalnie nawet przetestowania minimów
sprzed trzech lat. Zatem szerszy obraz siły złotego jest diametralnie inny niż
to, co możemy zaobserwować na parze EUR/PN, gdzie dopiero trwałe wybicie
powyżej 4,35 zł wróżyłoby polskiej walucie spore kłopoty.

Szanse na zły scenariusz

Teoretycznie niewiele czynników
przemawiałoby za dalszym osłabieniem złotego. Przynajmniej w krótkim terminie
(najbliższych dni i tygodni). Po pierwsze, znajdujemy się w sprzyjającym dla
złotego okresie zimowo-wiosennym. Historyczne wzorce pokazują, że w okresie
luty-kwiecień polska waluta zwykle zyskiwała na wartości. Sam kwiecień w wykonaniu
indeksu złotego jest statystycznie najlepszym miesiącem w roku, ustępując
jedynie lipcowi.

Po drugie, dane statystyczne
nadchodzące z polskiej gospodarki w ostatnich miesiącach
prezentują się znacznie lepiej od oczekiwań. W lutym pozytywnie
zaskoczyła produkcja przemysłowa, nieźle trzymała
się sprzedaż detaliczna, nastroje polskich
konsumentów był niemal rekordowo wysokie, a dynamika wynagrodzeń
utrzymała się powyżej 7% przy wciąż solidnym wzroście zatrudnienia w dużych
firmach.

Z drugiej jednak strony w średnim
i dłuższym terminie czynników ryzyka dla złotego nie brakuje. Największą
niewiadomą pozostaje to, jak mocno polska machina eksportowa odczuje załamanie
w niemieckim przemyśle. Póki co PMI
dla Polski pokazuje fatalny obraz sytuacji, ale równocześnie dane GUS tego
nie potwierdzają.

Dodatkowym źródłem ryzyka dla
złotego jest niebezpieczny mix ekspansywnej polityki monetarnej i fiskalnej.
Nie od dziś wiadomo, że utrzymywanie
rekordowo niskich stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej szkodzi
złotemu. Teraz doszło do tego ryzyko po stronie fiskalnej, gdy Jarosław
Kaczyński zapowiedział istotne zwiększenie wydatków budżetowych. Wiadomo
już, że tegoroczna i przyszłoroczna kiełbasa
wyborcza zostanie sfinansowana głównie z kredytu zaciąganego przez rząd na
rynku obligacji. Deficyt fiskalny Polski podskoczy więc z 0,4%
PKB odnotowanych w 2018 roku do blisko 3% w roku 2020. I to pod warunkiem,
że w gospodarce utrzyma się dobra koniunktura, a rządzący nie zdecydują się już
na żadne dodatkowe wydatki (np. na podwyżki dla sfery budżetowej).

Długa lista czynników ryzyka
połączona z ryzykowną polityką gospodarczą NBP i rządu już w maju i czerwcu
może poważnie zaszkodzić złotemu. Statystycznie bowiem te miesiące stoją pod
znakiem sezonowego osłabienia złotego, znanego jako „korekta dywidendowa” – czyli okres, w których zagraniczni inwestorzy zabezpieczają kurs wymiany dywidend wypacanych przez polskie spółki córki. Po
odreagowaniu w lipcu także sierpień i wrzesień zwykły przynosić osłabienie
polskiej waluty. Ryzyko to jest tym większe, iż w 2019 roku nie odnotowaliśmy
typowego wiosennego umocnienia PLN. Istnieje zatem dobra (a raczej zła) szansa,
że tegoroczne lato będzie sprzyjało wyjazdom nad Bałtyk. Bo na bardziej
egzotyczne kierunki z powodu osłabienia złotego nie będzie nas stać.

Krzysztof Kolany

Source link

Continue Reading
You may also like...
Click to comment

Leave a Reply

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

More in WIADOMOŚCI FINANSOWE

To Top
error: Content is protected !!