Connect with us
img

Super News

Rynkowy konsensus nie jest ani rynkowy, ani nie jest konsensusem. Czym więc jest? [Tłumaczymy]

Rynkowy konsensus nie jest ani rynkowy, ani nie jest konsensusem. Czym więc jest? [Tłumaczymy]

WIADOMOŚCI FINANSOWE

Rynkowy konsensus nie jest ani rynkowy, ani nie jest konsensusem. Czym więc jest? [Tłumaczymy]

ShutterstockW świecie finansów najważniejsze są oczekiwania. Z reguły bazują one na
tzw. konsensusie analityków lub ekonomistów. Skąd się on bierze? Jak powstaje?
Jak go interpretować? To wszystko spróbujemy wyjaśnić w niniejszym artykule.

– Sprzedaż detaliczna w cenach
bieżących w lutym była o 2,7% niższa niż w lutym 2020 roku –
poinformował Główny Urząd Statystyczny. Rynkowy konsensus zakładał regres o
2,5% rok do roku, zatem opublikowane dane są minimalnie gorsze od szacunków
większości ekonomistów – tego typu sformułowania zwykle spotykamy
w depeszach gospodarczych lub giełdowych. Ale czy właściwie jest ten rynkowy
konsensus?
Gdyby do sprawy podejść dosłownie,
to rynkowy konsensus byłby czymś, na co zgodzili się wszyscy uczestnicy rynku, czyli powszechnie uzgodniona i zaakceptowana dynamika produkcji przemysłowej
czy zysk netto giełdowej spółki. Tak oczywiście nie jest i być nie może. Na rynku
każdy ma swój pogląd i własne oczekiwania dotyczące przyszłości. Nie ma też
możliwości „odpytania” wszystkich zainteresowanych. Zatem rynkowy konsensus
nie jest ani rynkowy, ani nie jest konsensusem.
Jak się ustala rynkowy konsensus
Czym zatem jest? W praktyce jest
to po prostu mediana prognoz analityków lub ekonomistów zebranych przez agencję
informacyjną. A więc nie jest to jakaś wartość, co do której zgodni są wszyscy
zapytani eksperci. Co więcej, może to być wartość, z którą nie zgadza się ani
jeden analityk. Mediana oznacza bowiem wartość środkową, czyli połowa prognoz
będzie od niej wyższa, a druga połowa niższa. Przy parzystej liczbie obserwacji mediana leży
w połowie dwóch środkowych wartości.
Dajmy na przykład, że zebraliśmy
prognozy dotyczące kwietniowej inflacji CPI od 10 ekonomistów. Ich prognozy to
odpowiednio: 3,1%, 3,1%, 3,2%, 3,4%, 3,6%,
3,6%, 3,7%, 3,7%, 4,0%, 4,5%. Mediana prognoz
wynosi 3,6%, ale przecież tylko 2 z 10 ankietowanych ekonomistów zgodzi się z
taką prognozą. Nie zmienia to faktu, że taki wynik idzie w świat i w pewnym
stopniu kształtuje oczekiwania uczestników rynku.
W krajowych warunkach rynkowy
konsensus zwykle ustala Polska Agencja Prasowa, która regularnie odpytuje
ekonomistów i analityków. Ci z kolei zatrudnieni są na ogół w bankach lub
domach maklerskich i ich zadaniem jest opracowywanie prognoz dla podstawowych
wskaźników makroekonomicznych (PKB, inflacja CPI, bezrobocie, produkcja przemysłowa,
sprzedaż detaliczna etc.) oraz wyników finansowych największych spółek
notowanych na warszawskiej giełdzie (tzw. pokrycie analityczne zwykle obejmuje
tylko spółki z WIG20 i mWIG40 oraz niektóre z sWIG80).
W przypadku danych makro i
wyników spółek zagranicznych konsensusy dostarczają globalne agencje
informacyjne (Bloomberg i Reuters) oraz firmy badawcze wyspecjalizowane w
agregowaniu prognoz dla spółek z Wall Street (np. Refinitiv czy FactSet). Warto mieć świadomość, że o ile rynkowy konsensus dla najważniejszych danych makroekonomicznych z USA czy strefy euro powstaje na bazie dziesiątek prognoz, to już na przykład wyniki polskich spółek giełdowych zwykle prognozuje kilku lub co najwyżej kilkunastu analityków.
Później
te konsensusy lądują w kalendariach makroekonomicznych, stanowiąc punkt
odniesienia dla większości inwestorów – zarówno instytucjonalnych, jak i
indywidualnych (rzecz jasna ci pierwsi nierzadko dysponują też prognozami własnych
działów analiz). Następnie już po publikacji danych czy wyników finansowych
taki konsensus stanowi o tym, czy faktyczne zaraportowane liczby są lepsze bądź
gorsze od oczekiwań.
Czego dotyczy rynkowy konsensus
Najczęstszym miejscem
występowania rynkowego konsensusu (a właściwie mediany prognoz ekonomistów) są
depesze makroekonomiczne, jak ta przytoczona na początku artykułu. Dzięki
znajomości tego parametru uczestnicy i obserwatorzy życia gospodarczego mogą
ocenić dany raport jako lepszy bądź gorszy od oczekiwań większości prognostów
(dlaczego to takie ważne opowiemy w dalszej części tekstu). To właśnie od
różnicy między faktycznym wynikiem a rynkowym konsensusem zależy publiczny
odbiór danych makroekonomicznych.
Drugim powszechnym zastosowaniem
wypadkowej prognoz analityków jest rynek giełdowy. Reakcja inwestorów na wyniki
finansowe spółki w znacznej mierze
podyktowana jest właśnie tym, jak jej rezultaty wypadły na tle prognoz
opracowanych przez analityków z biur maklerskich. W końcu wielu inwestorów
podejmuje decyzje o zakupie (bądź sprzedaży) akcji danej spółki właśnie na
podstawie rekomendacji analityków swojego brokera. Ci ostatni z kolei szacują
cenę docelową danego waloru na podstawie prognozowanych wyników finansowych
emitenta. Jeśli te ostatnie okazują się słabsze od założeń wpisanych w analizę
DCF (metody wyceny na podstawie zdyskontowanych przyszłych przepływów pieniężnych generowanych przez spółkę), to reakcja rynku na takie wyniki z dużym prawdopodobieństwem okaże się
negatywna i walory takie zostaną przez rynek przecenione.
Trzecim polem władzy rynkowego
konsensus są decyzje bankierów centralnych ustalających stopy procentowe. Każdy
szanujący się bank dysponuje własnymi prognozami dotyczącymi tego kluczowego
parametru gospodarczego. Jeśli gremium sterujące stopami procentowymi podejmie decyzję odbiegającą od oczekiwań
większości analityków, to można spodziewać się istotnych zmian cen krajowej
waluty oraz obligacji skarbowych. W Polsce o stopach procentowych banku
centralnego decyduje Rada Polityki Pieniężnej, w strefie euro jest to Rada
Prezesów EBC, a w Stanach Zjednoczonych Federalny Komitet Otwartego Rynku. Wszystkie te instytucje podają także własne prognozy makroekonomiczne, jednak nie zawsze są one zbieżne z konsensusem rynkowym.
Najświeższych przykładów na to,
jak decyzja kierownictwa banku centralnego może wpłynąć na kurs krajowej
waluty, dostarczyła Turcja. W marcu silniejsza
od oczekiwań rynku podwyżka stóp procentowych w tureckim banku centralnym
doprowadziła do zdecydowanego umocnienia liry wobec dolara.
Zdarzają się też sytuacje, w
których rynkowy konsensus przybiera formę bardziej jakościową niż ilościową. Ekonomiści
i analitycy często zmuszeni są przewidywać istotne wydarzenia polityczne, które
mogą mieć poważne reperkusje gospodarcze. Taki konsensus nie jest liczbą, lecz
dominującym przekonaniem o tym, jak rozstrzygnie się jakieś wydarzenie. Chodzi
tu np. o rezultat wyborów (czyli która partia otrzyma szanse realizacji swoich
postulatów wyborczych), przegłosowanie przez parlament jakiejś istotnej ustawy
bądź werdykt najwyższych władz sądowniczych rozstrzygających spór istotny z
punktu widzenia jakiejś branży lub nawet całej gospodarki (takim przykładem
jest nadchodzące orzeczenie
Sądu Najwyższego w sprawie kredytów liborowych). Na tego typu kwestie
powstają raporty analityczne, które potem kształtują oczekiwania uczestników
rynku. Przykładowo – w 2016 r. wybór Donalda Trumpa był sprzeczny z konsensusem analityków, natomiast w 2020 r. wygrana Joe Bidena wpisała się w ten konsensus.
Dlaczego rynkowy konsensus jest taki ważny
Prognozy analityków i
ekonomistów, na bazie których generowany jest rynkowy konsensus, są istotne,
ponieważ kształtuje on o c z e k i w
a n i a inwestorów. Rynek finansowy jest maszynką do wyceniania przyszłości. Dlatego oczekiwania
co do nadchodzących wydarzeń na ogół są znacznie ważniejsze od tego, czy sama
inflacja ma wydźwięk pozytywny czy negatywny. Do rzadkości wcale nie należą
sytuacje, gdy kurs spółki mocno rośnie po informacji o dużej stracie finansowej.
Ale jeśli ta strata okazała się znacznie mniejsza od oczekiwań, to przecież
jest dobra informacja, która wcześniej nie byłą zawarta w wycenie spółki. To
działa też w drugą stronę: nawet solidny, ale wyraźnie słabszy od oczekiwań
ekonomistów wzrost PKB może zostać negatywnie przyjęty przez rynek walutowy.
/ Opracowanie własne.
Publikacja istotnej informacji
(raportu makroekonomicznego lub sprawozdania finansowego) nie odbywa się w próżni.
Trafia ona w istniejące wcześniej (i nieustannie się zmieniające) oczekiwania
uczestników rynku. Inwestorzy, podejmując decyzje, kierują się przede wszystkim
oczekiwaniami względem przyszłości. Jeśli nowa informacja je potwierdza, to jej
publikacja zapewne przejdzie bez reakcji rynku. Jeśli jest lepsza od oczekiwań,
to może (ale nie musi!) wywołać pozytywną reakcję rynku. I dlatego nawet
obiektywnie dobra, ale subiektywnie rozczarowująca dana może zostać negatywnie
odebrana przez rynek. I to właśnie rynkowy konsensus zwykle (choć nie zawsze –
bo zdarza się, że oczekiwania inwestorów zmieniają się szybciej niż prognozy
analityków) świadczy o tym, czy dana informacja uznawana jest za dobrą lub złą.
Kule, kości i komputery, czyli prognozowanie od kuchni
Warto pamiętać, że ekonomiści i analitycy też są ludźmi i zdarza im się mylić oraz popełniać błędy. Od czasu do czas zdarza się, że dane makroekonomiczne czy wyniki spółek kompletnie rozminą się z oczekiwaniami ekspertów. Ci ostatni także wpadają w emocjonalne pułapki i nierzadko wykazują tendencję do myślenia stadnego, czego częstym przejawem są np. idące w ślad za kursem rekomendacje giełdowe. Wielu ekspertów woli się też zanadto nie wychylać ze skrajnymi prognozami, nawet jeśli są co do nich mocno przekonani. Dlatego też rynkowy konsensus jest bardziej miarą nastrojów panujących wśród ekonomistów i analityków niż niezawodną przepowiednią przyszłości.Źródło:


Source link

Continue Reading
You may also like...
Click to comment

Leave a Reply

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

More in WIADOMOŚCI FINANSOWE

To Top
error: Content is protected !!